poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Dziękuję .... nie piję

Kto mnie zna wie, że raczej nie chodzi o napoje wyskokowe, aczkolwiek jeśli to jest dobra Whisky (przez niektórych nazywana bimbrem) to nie pogardzę ;)

Oczywiście tytuł wstępny to kopia tytułu opisanej w GW Yamahy YBR 125, której przy zwykłej jeździe wystarczyło 2,5 l / 100 km. Dla mnie i zapewne wielu czytających była to informacja, że między bajki włożyć. Logicznie myśląc przecież skutery 50 cm3 często i gęsto wychodzą z 3 litrów. No więc muszę się całkowicie pokajać i zwrócić honor autorowi - teraz mu wierzę. Coś mnie tknęło, że dawno nie byłem motórem na stacji i zajechałem w piękny, słoneczny piątek na stację się zatankować. Kranik nadal był w pozycji nie rezerwowej, ale nie ma co kusić losu. Zalałem jak zwykle pod korek - dosłownie, aby było tak jak poprzednio, bo przy tej pojemności baku każdy kieliszek zmieni obliczenia. Wynik był imponujący - 393 km na 10,2 l paliwa (wow !!!) Jak szybko skalkuluje kogo to interesuje wychodzi 2,6 l / 100 km. Jeżdżę tym tylko po Wawie - w korkach, więc sporo się przeciskam. Żadko mam okazję jechać na maksa - po drugie motór na dotarciu, więc nie przekraczam 70-80 km. Szczerze mówiąc, nawet po dotarciu nadal będę tak jeździł, bo nie mam się gdzie rozpędzać, światła, światła, światła .... światła. Tak więc mój kolejny punkt z podejmowania decyzji jaki motór okazał się trafiony. Teraz pozostaje mi tylko pokręcić jeszcze te kilka tysięcy bez awarii i .... pewnie zostanę "wyjątkowym chińczykiem".

Jeśli pogoda będzie nadal taka jak jest - non-stop słońce - to na koniec sezonu będę miał 4000 km na liczniku.

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

RM 125 część 3

Witam wszystkich,

Pogoda ładna więc śmigam na motorku gdzie się da :) Tak minęło 200 km i zgodnie z obietnicą ponownie wymieniłem olej. Jakież było moje zaskoczenie, gdy ... znowu popłynął srebrzysty :( Zdecydowanie polecam zatem wymieniać olej na początku gęsto i nie oszczędzać. Nawet nie chcę myśleć co by było po 500 km. Ponieważ ostro poczytałem forum dostępne na www.scigacz.pl , polecam mocno ten wątek tym razem zająłem się również filtrem oleju i powietrza. Drugi okazał się całkowicie czysty i szybko powędrował na swoje miejsce. Pierwszy to natomiast historia świata. Jak go wyciągnąłem to aż poleciałem po aparat aby zdjęcie pstryknąć. Jeśli takie metalowe gluty lecą z silnika przy docieraniu to ciekawe co będzie dalej.

Z innych wrażeń, chcę się podzielić opinią, że taksiarze w Wawie to jakieś hamulce. Szczególnie z korpo WAWA. Notorycznie zajeżdżają drogę i stają blisko środkowej osi aby ciężko było motem minąć. Jakieś zakompleksione są czy co ?

Z pozytywów - w sobotę i niedzielę w Wawie na Wyścigach był bazar motocyklowy - poprzednio nie dało się szpilki wbić - w zeszły weekend - przeceny od wejścia. Deszcz wystraszył wszystkich i ogólnie wiatr hulał po stoiskach. Zakupiłem kombinezon dwuczęściowy i od razu było cieplej. Teraz jeszcze tylko czekam na zamówiony kask i mam komplet do jazdy gotowy.

P.S. Jak zajechałem do domu w czarnym garniaku (nowy kombinezon) to nawet żonie się "wąs" uśmiechnął. Jednak panowie w moto strojach działają na "baby" :)

czwartek, 16 kwietnia 2009

Romet część 2

Zaczęcie nie od tematu, ale nie mogę się powstrzymać - pisałem chwilę temu o polskim języku. Już miałem napisać tytuł Romet part 2, ale potem mnie cknęło, że tak nie należy i mamy "część 2" :)

Teraz już do tematu. Zrobiłem nim jeżdżąc do pracy i domu 160 km. Zgodnie z tym co przeczytałem na forach, po 100 km wymieniłem olej. Jestem totalny laik mechaniczny, więc te drobne naprawy, wymiany (które innych śmieszą) dla mnie są nauką motocykla co i jak. Zanim kupię coś droższego chcę wiedzieć gdzie co i jak mogę sam. No więc olej płynął ... srebrzysty. Co znaczy, że rację mieli Ci którzy mówią, że pierwsza zmiana oleju po 500 km to już stanowczo za późno. Opiłków nie zobaczyłem gołym okiem, ale kolor był pięknie metaliczny. Aby nie cudować kupiłem od razu bańkę 4 l oleju i będę do 500 km wymieniał sam co 100 km, chyba że zacznie wylewać się olej a nie chłam. Wtedy poczekam na normalny przegląd. Koszt oleju 64 zł za 4 litry, do silnika wchodzi circa 1 l, zatem dla lubujących się w kosztach zmiana kosztowała mnie 16 zł. Przy grzebaniu w świetle lampy (post wcześniej opisałem) musiałem coś nabroić, bo przestał chodzić sygnał dźwiękowy. Wczoraj miałem trochę czasu więc zacząłem szukać co i jak. Rozwiązanie było banalnie proste - spadł zaczep. Wcisnąłem i klakson piszczy. "Nowym" objawem który niestety mi się pojawił jest dławienie się silnika, przerwy w mocy na 3 i 4 biegu przy obrotach rzędu 3000-4500. Z tego co czytałem na forum są dwie możliwości świeca (oryginalna jest podobno do d...y lub regulacja). Zgodnie z tym co pisali w necie, czekam jednak twardo do 500 km i dopiero się przysiądę do regulacji i zmian świecy. Trochę upierdliwe i ... nieregularne, bo czasami zrywa, czasami nie :( Może w weekend się dosiądę - trochę czasu w tygodniu nie styka.

Teraz trochę odnośnie jazd - wyjeżdżam rano - ostatnio 6-9 stopni. Motor stoi w garażu, pali więc od razu. Na zimnie działa jak wredna małpa - gaśnie, obroty różne, ale na dotarciu i przed regulacjami mnie to nie dziwi. Trza tylko pamiętać aby patrzeć zanim się spod świateł zostanie na środku bez zasilania :) Zgodnie z nowymi informacjami zacząłem jeździć z różnymi obrotami i czasem zaczynam lekko go wkręcać na wyższe obroty, na krótki czas. Trzymam go średnio na 5000 obrotów, ale wczoraj poszedł na chwilę w 7000. Potwierdzam zdecydowanie, że prędkość motóra wzrasta w miarę docierania. Teraz przy 6500 jadzie 70-75 km po płaskim. Zdecydowanie poprawiło się również przyśpieszenie. Wcześniej starałem się ustępować puszkom, bo je zdecydowanie hamowałem. Teraz ... już nie :) Wyprzedzają mnie daleko za skrzyżowaniem, więc bez obaw ustawiam się przy czerwonej latarni na "pole position". Innych uwag brak. Ogólnie coraz bardziej jestem przekonany, że dokonałem prawidłowego wyboru - tani motór (co ja bym kupił innego za 2900 ????) na dojazdy do pracy. Nie mam w planach nigdzie się wypuszczać, wtedy preferuję jednak swoją puszkę ;)

piątek, 10 kwietnia 2009

Kupiłem "motór"

Zbierałem się do tego zakupu 3 ... 5 lat. To kawałek czasu. Nigdy nie starczało odwagi i czasu. W końcu podjąłem decyzję, że wcześniej osiwieję, a nie kupię - więc ... kupiłem. Nie jestem fanem ścigaczy (szlifierek), chciałem prosty do bólu motor na dojazdy do roboty. Mój wybór padł na chiński, o przepraszam ... polski motor Romet RM 125. Tak wiem, zaraz będzie kupa uwag, że największy badziew. Powiem krótko, jaka cena takie rozwiązanie, ale ... w dobrą stronę. Kupiłem najtańszy bo nie wiedziałem, czy za miesiąc powiem dość. Ryzyko to tylko koszt motora i nie wielka strata jeśli sprzedam, więc po co od razu wydawać grube tysiące. A teraz po kolei: Motor kupiłem poprzez Allegro w Pil-Marze. W sumie jak się wyliczy transport u innych, Pilmar wychodzi najtaniej. Za cały motor z transportem zapłaciłem 2899 zł. Miałbyć o 17:00, ale palący się Solaris w Warszawie obwalił transporty z Pilmaru (3 kursy do Warszawy akurat w ten dzień) i motór zajechał do mnie o 22:05. Ciemno, więc pierwszy dzień zero przyjemności i radości - zapłaciłem fakturę, odebrałem dokumenty i odprowadziłem świeżaka do garażu. Teraz trochę prywaty: Moja radość wielka, spowrotem po 10 latach będę jeździł na 2 kółkach. Miałem przez 3 lata jazdę na Romet Chart (motorower) i bardzo się wtedy jako dzieciak tym bawiłem. Zatem w duchu radość, na zewnątrz powaga i zero uciechy .... z powodu żonci. Ona bardzo przeżywa moją decyzję i mam od wczoraj "ciche dni". Rozumiem ją i czekam, wiem, że mnie bardzo kocha i po prostu miała za dużo znajomych co na motorach już "wąchają kwiatki od spodu". Jakoś to będzie, jak po grudzie, ale się jej nie dziwię. Jedyne rozwiązanie jakie znam to pokazać jej, że kilka sezonów minie bez problemów i zmienić jej zdanie o motorach. Nie jestem fanem szybkiej jazdy, szaleństw na jednym kółku. Fakt, że nie trzeba tak jeździć i można zaliczyć wypadek, ale losu się nie wybiera. Wracając do tematu, rejestracja 113 zł, ubezpieczenie PZU OC bez zniżek 73 zł i wio. Teraz trochę o moim nowym nabytku. Poczytałem na forach opinię tych co nie jeździli - chłam, tych co mieli - że nie może być nic lepszego za tą cenę i kilka uwag do kupujących. Wszystko przyjąłem do serca i zacząłem od sprawdzenia wszystkich śrubek po skręcieniu przez Romet. Efekt moich wypocin to:
  • Regulacja lampy oświetlenia - waliła pod nieboskłon niemiłosiernie. Nie wiem dlaczego, ale ilośc kabli za lampą uniemożliwiała racjonalne obniżenie poziomu światła. Lampa rozkręcona, bo myślałem, że mi żarówkę odwrócili. Ale nie, dobrze siedzi - zatem feler w kablach i braku opuszczenia. Walka z ułożeniem kabli i lampa świci na ulicę, a nie w chmury.
  • Luźna rączka gazu - po prostu się kręciła na kierownicy, pomimo całkowitego skręcenia wkrętów - tutaj zabawy trochę więcej. Dołożyłem obwodu kierownicy kilkoma owijkami izolacji. Dopiero na to nałożyłem manetkę gazu i skręciłem Efekt - mam jedyną w rodzaju niebieską opaskę na kierownicy, ale manetka ani drgnie :)
  • Obroty wolne to inny świat - na razie nigdy nie wiem, kiedy motór zgaśnie. Nie dotykam bo na dotarciu kompletnie nie warto w to się bawić - obroty są różne w zależności od humoru i ciepłoty silnika. Tak ma być na dotarciu i nie wnikam.
Dzisiaj przyjechałem nim pierwszy dzień do roboty. Gęba zmarźnięta, ale uśmiechnięta. Spałem 40 minut dłużej, jechałem 25 minut w korkach (autem o tej porzez zaliczyłbym 40 minut) - problemu z zaparkowaniem w Centrum nie było. Efekt bezcenny. Przygód nie miałem, nie kręcę go na obroty, bo ma się dotrzeć spokojnie - 50km/h to był maks. Dzisiaj zgodnie z uwagami z forum wymiana oleju po 50 km. Podobno płyną opiłki z silnika - sprawdzimy. Nie ma co oszczędzać na początek, bo potem się załuje. Silnik nie wygląda na przesilony, więc mam nadzieję, że pochodzi do końca. Do roboty codziennie mam 25 km w jedną stronę, więc daje mu 2 latka. Potem się zobaczy co dalej.

Kask dołączony do motoru to badziew do kwadratu, więc teraz pracuję jak najszybciej nad odpowiednim strojem, aby nie marznąć i mieć jakieś zabezpieczenie.